Ala ma kota

Z Notesów Andrzeja Wajdy:

Sobota, 2 września 1995 r.

Praca nad Wielkim Tygodniem przypomniała mi opowiadania Ali Edelmanowej Ala ma kota. Tytuł i pomysł ich spisania rzuciłem przed laty w Paryżu. Dziś myślę o filmie nowelowym, realizowanym przez kilku (czterech co najmniej) reżyserów debiutantów, dla Telewizji, pod moim nadzorem. Odczuwam potrzebę pracy z młodymi, chciałbym się do nich zbliżyć. Wiem, że ten temat będzie ich odstraszał, ale jest to wspaniały materiał do wspólnego działania”.


Fragment rozmowy Nataszy Kozłowskiej-Coudert z Aliną Margolis-Edelman:

O dzieciństwie, o Pani młodości w czasie wojny dowiedziałam się z książki przysłanej mi z Polski Ala z »Elementarza«. (…) W jakim celu napisała Pani tę książkę i czym ona jest? Chęcią spisania jeszcze niewyblakłych wspomnień, dokumentem, rozliczeniem z bolesną przeszłością?

Alina Margolis-Edelman: Och nie! Bardzo Panią rozczaruję. Nie jest to próba rozliczenia. Za tym się nic nie kryje. Jestem zaprzyjaźniona z Andrzejem Wajdą, z nimi obojgiem [chodzi o żonę Wajdy, Krystynę Zachwatowicz]. Kiedy się spotykaliśmy przy jakichś okazjach, każdy coś opowiadał — ja również. I Wajda powiedział mi: »Spisz to wszystko. Ja z tego zrobię film«. I ponaglał mnie, abym się do tego zabrała. Otworzył sobie nawet taką szufladkę »Ala ma kota«, a długo w niej nic nie było. Powiedział w końcu: »Daję ci na to pół roku«. Wówczas przyrzekłam sobie, że się za to zabiorę. I tak codziennie starałam się napisać jedno opowiadanie. A on przeczytał, włożył do szufladki i… filmu nie zrobił. No, ale książeczka powstała (…).

„Jestem nigdzie”, „Tygiel Kultury” 1998, nr 3, s. 18-24.

 

Marek Edelman z żoną Aliną Margolis-Edelman na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie w 1988 roku. Fot. Anna Beata Bohdziewicz

Kontynuując przeglądanie tej strony, akceptujesz pliki Cookies. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się w naszej Polityce Prywatności.
Rozumiem