„Rozważał Pan realizację filmu o Chopinie – z samych obrazów i muzyki, bez
dialogów.
– Tak, pojawiły się nawet pierwsze scenariusze na ten temat. Ale to jest trudne przedsięwzięcie. Nie tylko ze względów logistycznych, na przykład: jak znaleźć aktora, który byłby jednocześnie pianistą? Co prawda Andrzejowi Żuławskiemu to się udało. Moim pomysłem było opowiedzenie o Chopinie poprzez scenę spotkania trojga artystów, do jakiego rzeczywiście wtedy doszło. Delacroix patrzy na tę parę i maluje ich oboje, George Sand zupełnie inaczej niż jego. A potem, kiedy się zorientował, że oni się rozstają, to przeciął obraz na pół. Samego Chopina jeszcze dokończył i ten obraz wisi w Luwrze, no ale ona, ledwie naszkicowana, trafiła do jakiegoś muzeum w Kopenhadze. Zdałem sobie jednak sprawę, że nie mogę przystąpić do realizacji tego projektu tak długo, jak długo nie będę miał wyraźnego scenariusza. Główne postaci musiałyby w nim być wyraziście zarysowane i splecione z sobą, a to przecież nie jest żaden trójkąt miłosny, tym trudniejsze zadanie. Przed laty, w poszukiwaniu scenariusza i jakiegoś obrazu, który by mnie zachęcił do tego filmu, na potrzeby dokumentu Stanisława Janickiego »Marzenia są ciekawsze« nakręciłem scenę ze Stanisławem Radwanem i Beatą Fudalej. Do dziś pamiętam, jak ona mu mówi: Za dużo w twojej muzyce krwi i łańcuchów, a Radwan, nie odrywając się od partytury, odpowiada: Mylisz się. To tylko pasaże, modulacje, akordy. Staś Radwan wypadł naprawdę obiecująco. No ale, nie wypominając, dziś ma już za dużo lat jak na Chopina”.
„O poczuciu spełnienia i instynkcie spotkania z widzem. Z Andrzejem Wajdą rozm. Tadeusz Lubelski”, „Kino” 2016, nr 3.