„– Wśród Pana niezrealizowanych projektów intrygował mnie zawsze fabularny
film o Piwnicy pod Baranami.
– To było fantastyczne! Ja tylko rzuciłem pomysł, a rozpisała go Agnieszka Osiecka.
Niby łatwo było zrobić film z Piwnicy: wydawało się, że wystarczy postawić kamerę, sfotografować program, już byłoby śmiesznie. Ale żeby zbudować film wokół tej tajemnicy, którą Piotr Skrzynecki potrafił wyczarować, trzeba było nawiązać do »Snu nocy letniej« Szekspira – do tej chwili kiedy kończy się program, a Piotr przygarnia dwoje młodych ludzi, którzy skądś przyjechali do Krakowa i pierwszy raz przyszli do tego kabaretu. Piotr zabiera ich do siebie do domu i tam odbywa się dalszy ciąg nocnych czarów. Pod ich wpływem oni się w sobie zakochują. No a rano wsiadają do pociągu, każde z nich wraca do swojej miejscowości, oboje wytrzeźwieli, on patrzy na nią, ona patrzy na niego: po co mi ktoś taki? Ona zasypia, pociąg zwalnia, a on wyskakuje. Tylko jest jeden problem: czy można zrobić taki film bez Piotra Skrzyneckiego?
– Skoro Borys Szyc może zagrać Kantora…
– Zobaczymy, jak zagra. Ale oczywiście z dobrym aktorem wszystko jest możliwe. W końcu i ja teraz odważyłem się na ożywienie Strzemińskiego w ciele Lindy. Może o tyle było mi łatwiej, że sam Strzemińskiego nie znałem. Ale Piotra znałem i wiem, że nikt nie mógłby go podrobić, więc to on musiałby zagrać samego siebie, kiedy był jeszcze na to czas. Oczywiście nie wchodziłoby w grę danie mu gotowych dialogów, bo on by się żadnych nie nauczył. Mówiłby tym młodym ludziom to, co sam chciałby im powiedzieć. Musiałoby być jego mieszkanie, Kraków w nocy jako zaczarowany świat z Szekspira i sam Piotr Skrzynecki grałby Puka…
– Puka w przedstawieniu Swinarskiego wspaniale kiedyś zagrał Wojciech
Pszoniak.
– Rzeczywiście, ta rola zwróciła na niego uwagę. I zaprosiłbym teraz Pszoniaka do
zagrania Puka-Skrzyneckiego bez namysłu. Tylko że nie bije mi już serce do tego
projektu, kiedy Piotra nie ma. Bo nawet gdyby żył, byłby już innym człowiekiem”.