Czołgi mają rację (wg opowiadania Aleksandra Sołżenicyna)

Paryż ’82. Pracujący nad Dantonem Wajda dowiaduje się, że Sołżenicyn (wtedy już przebywający w USA) chce, by realizował jego scenariusz Czołgi znają prawdę. Historia stłumienia przez NKWD buntu w radzieckim łagrze jest doskonale napisana, postaci są wyraziste, producenci gotowi sfinansować film, ale ceną byłby status emigranta. Po długich wahaniach Wajda uznaje, że bardziej potrzebny będzie jako polski reżyser, po latach dodając: „Miałem rację, ale zawsze będę żałował, że cofnąłem się przed tym wyzwaniem”. Słusznie, a może na szczęście? Nie wiadomo. Projekt stał się jeszcze jednym filmowym niespełnieniem Andrzeja Wajdy, składającym się na fascynujący rozdział alternatywnej historii polskiego kina. Rozdział wciąż otwarty, bo i lista marzeń do spełnienia pozostaje niezamknięta.

KATARZYNA WAJDA
absolwentka polonistyki i filmoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego


List do Sołżenicyna:

„Poniedziałek, 10 lipca 1989 r.

Już od dłuższego czasu mówi się o projekcie filmu wg Pana scenariusza Czołgi znają prawdę, który zrobił na mnie ogromne wrażenie od pierwszego przeczytania. Przed natychmiastową realizacją tego filmu powstrzymywało mnie wiele rzeczy, także sytuacja polityczna była inna niż dziś. Ale nie był to strach przed trudnościami powrotu do Polski po takim kroku; raczej bałem się »amerykańskiego filmu« ze wszystkimi wymaganiami, którym nie mogę się podporządkować, ponieważ traktuje on widza jak małe dziecko. Chciałem zrobić film odpowiadający Pana zamiarom i oczekiwaniom. Taka chwila wydaje się zbliżać. Zarówno moje uczestnictwo w charakterze przewodniczącego jury w tegorocznym Moskiewskim Festiwalu Filmowym, jak domagania się druku Archipelagu GUŁag w Moskwie zmieniają sytuację »naszego« filmu. Teraz można by realizować całość np. w Polsce z aktorami mówiącymi po rosyjsku”.

 

Kontynuując przeglądanie tej strony, akceptujesz pliki Cookies. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się w naszej Polityce Prywatności.
Rozumiem