Jarosław Iwaszkiewicz

Jarosław Iwaszkiewicz (1894–1980) był prozaikiem, poetą, tłumaczem i dramatopisarzem. Swoje nastoletnie lata spędził na Kijowszczyźnie, gdzie w roku 1915 debiutował wierszem Lilith. W Kijowie studiował prawo, ale wkrótce przeprowadził się do Warszawy i poświęcił się literaturze; był członkiem grupy poetyckiej Skamander. Przez całe życie udzielał się również w sprawach politycznych – przed wojną był sekretarzem marszałka sejmu Macieja Rataja, a od 1952 roku do końca życia posłem na Sejm PRL. Wielokrotnie piastował godność prezesa Związku Literatów Polskich.

W bogatej, trudnej do zamknięcia w nurtach twórczości skupiał się często na miłości, śmierci i tragizmie utraty przeszłości. Zarówno jego intymne opowiadania, jak i epickie powieści cieszyły się zainteresowaniem twórców filmowych, będąc wielokrotnie przenoszonymi na ekran.

Najbardziej owocne było zderzenie opowiadań Iwaszkiewicza z artystycznym zmysłem Andrzeja Wajdy. Reżyser dokonał kongenialnych adaptacji Brzeziny i Panien z Wilka, jak również Tataraku i, dla Teatru Telewizji, Nocy czerwcowej. Zrealizował również krótki dokument Pogoda domu niechaj będzie z Tobą…, w którym pisarz wspomina młodość w otoczeniu dworu, gdzie przebywał w młodości.

Trudno jest mówić o intymnym, wyciszonym wymiarze twórczości Wajdy bez odniesienia się do dokonań Iwaszkiewicza. Korespondencja obu artystów wskazuje na ciepłe i pełne szacunku stosunki, jakie ich łączyły.

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Mainz, 15.07.1971

Wielce Szanowny Panie Jarosławie.
Zawstydza mnie Pan swoją pamięcią.

Moja praca niestety tylko w małym stopniu, i niedokładnie wiadomo kiedy, jest pracą artystyczną. Normalny dzień, tydzień, miesiąc to użeranie się w sprawach organizacji, szczegółów, pozornie nic nie znaczących guzików. Ale jeżeli armia idzie do zwycięstwa na pełnym brzuchu, film też pewnie coś takiego mieć musi. Śmieszne tylko, że absolutnie tak samo przygotowuje się dobry i nawet wspaniały film jak zwykłą chałę.

Ja teraz szykuję arcydzieło, to znaczy arcydzieło zostało napisane przez Bułhakowa, a ja próbuję filmować. Idzie o Piłata z Mistrza i Małgorzaty – ale w jakiejś takiej ,,chorej” wersji ni to wtedy, ni to dziś. Bardzo trudna i śliska droga, ale na rekonstrukcję nie mam tu ani pieniędzy, ani ochoty.

Film przeznaczony dla TV niemieckiej (NRF). I znów śmiesznie, nigdy nie zdobyłbym na takie ,,artystyczne” przedsięwzięcie producenta, a telewizja owszem. Jak prędko stała się z konieczności i z nadmiaru tłuszczu wolnomyślna i wspaniałomyślna.

To teraz, do końca września, na początku października zaczynam próby i zaraz zdjęcia do Wesela, dawno już obmyślanego. I znów guziki, pawie pióra, to już lepiej, bo normalnie robię filmy bez pawich piór, pieniądze, taśma, laboratorium. Ktoś się upił, kogoś chcą zwolnić. A strach, że to wszystko na darmo, że nikt nie zechce tego oglądać.

Słowem, słodkie jest życie reżysera od filmów. Na szczęście czasem i coś w teatrze zmajstruję. Byłbym szczęśliwy znać Pana zdanie o Biesach, które w Krakowie (Stary Teatr) wystawiłem.

Może ten list trochę mnie wytłumaczy i pozwoli zatelefonować, kiedy już znowu będę w Warszawie.

Serdecznie pozdrawiam
Andrzej Wajda

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Zurych, 15.02.1973

Drogi Panie Jarosławie.

Dziękuję za list. Jak to dobrze czytać tyle dobrych słów o Weselu właśnie od Pana. I najważniejsze, że podobał się Panu najbardziej Wyspiański – to znaczy, że spełniłem swoje zadanie.

Tymczasem gnany różnymi koniecznościami wylądowałem w Zurichu, gdzie pracuję w teatrze nad nową sztuką Dürrenmatta. To mi zajmie jeszcze ze trzy tygodnie, ale marzę już o odzyskaniu wolności, a też trochę i o tym, że moje sprawy filmowe w kraju idą całkiem źle, pewnie też i z mojej winy.

Przeczytałem z wielkim wzruszeniem Pańskie opowiadanie w ,,Twórczości” . Jest piękne, bo smutne. A też dlatego bliskie. Ludzkość można straszyć bombą atomową, zatruciem atmosfery itp., ale naprawdę boimy się starości. Dlatego te efektowne tematy prędko przepływają jak letnia burza.

Tutaj mam czas i miejsce zastanawiać się nad wieloma moimi (i nie tylko) niepowodzeniami w sztuce. Ta osławiona hermetyczność nie wynika z faktu, że opowiadamy historie, których tło i kontekst jest mało znany na świecie, ale że nie umiemy w nich opowiedzieć egzystencjalnego jądra, że nasz temat leży często właśnie na zewnątrz, w pokazywaniu warunków. Dostojewskiego interesowało poniżenie człowieka, siebie, innych. Przecież mając taką myśl, możną ją umieścić naprawdę w obojętnych warunkach i czasie.

No, ale piszę o oczywistościach, zajmując Panu czas. Mam nadzieję zobaczyć Pana po powrocie. Drugą połowę marca przesiedzę w kraju, a i potem wybieram się tylko na krótko.

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Sérénité – raz jeszcze
Andrzej Wajda

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Warszawa, 10.05.1975

Drogi Jarosławie.

Otrzymałem Twój smutny list i czytałem go wiele razy – jeśli wierzyć Wyspiańskiemu: ,,Smutek to piękno”, a więc ukojenie. Wolałbym jednak i ja rozmawiać z Tobą, niż pisać listy, dlatego spróbuję telefonować pod koniec maja zaraz po moim powrocie z Bułgarii, gdzie jadę przygotowywać zdjęcia do Conrada – Smugi cienia. Film zaczniemy w pierwszych dniach września, ale już potrzeba wybrać miejsca i ludzi. Grać będą angielscy aktorzy i Daniel – po angielsku.

Nie wiem tylko, czy ta krystaliczna proza ze słów, zmieniając się w obrazy, nie straci szlachetności i nie zmieni się w coś dla młodzieży. Co prawda, dodana jest rama o starym Conradzie. Epizod prawdziwy – bardzo ważny i być może w pewien odległy sposób rymujący się ze Smugą cienia, ale czy ten zabieg wystarczy. Postanowiłem zrobić bardzo wierną adaptację, ale co jest prawdziwą wiernością? Czy nie konieczne jest zdradzać, żeby być wiernym.

Z różnych skomplikowanych powodów porzuciłem Idiotę, a zacząłem w Krakowie Emigrantów Mrożka – sztuka wspaniała, widać to dopiero w czytaniu przez aktorów. Myślę, że cała męka Autora i jego samotność, złość i głębokie rozczarowanie mają tu wyraz nadzwyczaj mocny.

W przyszłym roku kończę pięćdziesiąt lat i postanowiłem zatrzymać ten ogłupiający pośpiech, tę pogoń zabijającą czas. To jest jednak chore, żeby kontakt z ludźmi i przyrodą odbywał się dzięki filmom. Ostatni raz widziałem las i łąki w czasie zdjęć do Brzeziny. Okropne.

Ściskam mocno
Andrzej Wajda

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Warszawa, 13.04.1978

Drogi Jarosławie.

Przepadłem w tym Krakowie do końca. Co prawda, 7 godzin na scenie to wymaga czasu i pracy, ale nic mnie nie tłumaczy, że nie odzywałem się tak długo. Miałem nadzieję z Krystyną odwiedzić Ciebie którejś niedzieli, ale Krysia przechorowała się, biedna, a jak tylko wstała z łóżka, pojechała zaraz do Paryża, gdzie posiedzi tydzień. Tymczasem ja zacząłem zdjęcia do nowego filmu pod niejasnym tytułem Bez znieczulenia i znów od rana do nocy gonię siebie i innych do pracy.

(….) ale nie o tym chciałem napisać. Brzezina w Paryżu spodobała się tak bardzo, że uplasowała się na czwartym miejscu pod względem frekwencji. W Italii również ma zwolenników, a sam Moravia napisał o tym filmie recenzję. Natomiast Daniel, który przed kilku dniami wrócił z Paryża, był (jak sam twierdzi) rozpoznawany na ulicy, i nie tylko jako artysta z tego filmu.

Miłe to bardzo, bo takie niespodziewane. I jak każdy sukces coś tam jednak daje do myślenia. Widzę, że czas wielki przenieść na ekran Panny z Wilka, w których tyle piękności i takie wspaniałe postacie kobiet. Tyle światła. Chciałbym z Tobą porozmawiać na ten temat. Może jak Krystyna wróci w przyszłym tygodniu, zatelefonujemy z prośbą o spotkanie.

Tymczasem ściskam Cię serdecznie, dla Pani [Anny Iwaszkiewiczowej] ucałowania rąk

Andrzej

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Warszawa, 11.08.1978

Drogi Jarosławie!

W czasie ostatniego spotkania zostawiłem, oprócz tekstu scen.[ariusza] Panien z Wilka umowę o prawa dla Ciebie do podpisania. Zapomniałem natomiast o tym powiedzieć i przeprosić za sumę, która tam figuruje. Niestety, taka jest rzeczywistość naszych honorariów. Wstyd mi trochę, ale mam nadzieję, że zrozumiesz i uznasz mnie za wytłumaczonego.

Biegam jak opętany, bo cenzura znów ogląda mój film (już po raz trzeci), a ja chciałbym i muszę skończyć go w tych dniach i oddać do laboratorium.

Jak tylko to się przewali, zaraz odezwę się (mam pewność, że będziesz już znów w domu) i przyjadę, kiedy tylko zechcesz mnie zobaczyć.

Ściskam serdecznie
Andrzej

Andrzej Wajda do Jarosława Iwaszkiewicza, Warszawa, 31.10.1979

Drogi Jarosławie.

Ostatnie tygodnie nie układały mi się zbyt szczęśliwie. Film Dyrygent nie bardzo udany, próbowałem go ratować, ale co z tego wyszło, nie wiem. Miałem też zaczynać natychmiast coś nowego, ale i tu komplikacje. Bardzo to wszystko splątane, wymagało natychmiastowych decyzji, rozjazdów, niekończącej się gadaniny, bo jeszcze wyprawiłem się z kolegami do Repino pod Leningradem na sympozjum poświęcone naszym nowym filmom polskim. Słowem, zaniedbałem Noc czerwcową, tekst przeczytałem natychmiast, ale nie mam jeszcze jasnego obrazu, jak pokazać tę sztukę na scenie.

Czuję wielkie zmęczenie i zniechęcenie. Za dużo ostatnio pracowałem i brak mi bezinteresowności – w czytaniu, oglądaniu, rozmowach z ludźmi… Będę próbował jakoś się odbudować, a wtedy na pewno przyjdzie dobra idea i dla epilogu, i dla całej sztuki.

Widziałem dwie piękne rzeczy ostatnio: Ćwiczenia ze ,,Snu nocy letniej” w Szkole Teatralnej na Miodowej – wspaniała manifestacja prawdziwej młodości, której ta sztuka wymaga, oraz Mury w Teatrze na Rozdrożu – śpiewa mały Kaczmarski, piszę mały, bo jego ojciec jest (tzn. duży Kaczmarski) naszym kolegą, prezesem Zw.[iązku] Plastyków. Dawno nie słyszałem kogoś tak serio traktującego takie śpiewanie. Teksty Herberta i Miłosza mieszają się z krzykiem młodości. Przejmujące…

Ściskam i serdecznie Cię pozdrawiam
Andrzej

Kontynuując przeglądanie tej strony, akceptujesz pliki Cookies. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się w naszej Polityce Prywatności.
Rozumiem