Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk (ur. 1962) – polska pisarka, eseistka, poetka i autorka scenariuszy, psycholożka, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 2018.
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa 25 czerwca 1998
Wielce Szanowna i Droga Pani Olgo,
pozwalam sobie tak pisać do Pani, gdyż chcę Pani powierzyć projekt bardzo drogi memu sercu. Jest to jeszcze jedna i chyba już ostatnia próba filmu o Chopinie, do którego w różnych latach, niestety bez powodzenia, zbliżałem się kilkakrotnie.
Tymczasem posyłam Pani materiał, z którego być może wyniknie tylko utwór literacki – zresztą ja nie domagam się scenariusza – jak to było przed laty, kiedy Jerzy Andrzejewski napisał Bramy raju w dwóch zdaniach, a miała to być tylko rzecz do filmu.
W życiu Chopina nie ma wiele materiału, tym bardziej widzę w tym podzielonym portrecie szansę na jakąś filmową opowieść. Tajemnica najpierw powstania, potem zaniechania przez Delacroix dalszego malowania, w końcu rozcięcie płótna i rozejście się kochanków – ten temat nie powinien być Pani obcy. Porzucam więc dalszą agitację i oczekuję Pani listu.
Z wyrazami podziwu,
Andrzej Wajda
[Olga Tokarczuk do Andrzeja Wajdy]
Krajanów 18 sierpnia 1998
Szanowny Panie,
poczułam się naprawdę wyróżniona tym, że zechciał się Pan podzielić ze mną swoim projektem tak bliskim Pana sercu. Temat jest rzeczywiście tajemniczy. Rozbudza wyobraźnię. Budzi domysły. Myślę, że to świetny materiał na film. Przeczytałam materiały, które mi Pan przysłał, bardzo uważnie. Najbardziej mnie w tym wszystkim pociąga atmosfera Paryża tamtych lat, duch, który wtedy panował na świecie. Zdałam sobie też sprawę, jak bardzo schematyczne i szkolne mam wyobrażenia na temat Chopina. Dopiero drobna rzecz uświadomiła mi, jak mało – proszę wybaczyć to dziwaczne określenie – wiem zmysłowo na temat tamtego czasu. Chodzi mi o list Delacroix do przyjaciela z prośbą o zabranie fortepianu z pracowni. Ten maleńki szczegół sprawił, że zaczęłam myśleć o całej sprawie właśnie zmysłowo. Konkretni ludzie, przedmioty, zapachy, faktury materiału, jakieś potrawy, dźwięki…
W tej chwili mogę Pana zapewnić, że zajmę się tym tematem, cokolwiek miałoby z tego wyniknąć. We wrześniu wyjeżdżam na dwumiesięczne stypendium do Francji i będę w domu pod koniec listopada. Wiem, że i Pan jest teraz zajęty pracą nad Panem Tadeuszem. Proszę mi jeszcze wybaczyć moje długie milczenie – w czasie wakacji dużo podróżowałam i bardzo nieregularnie odbierałam pocztę.
Serdecznie Pana pozdrawiam. Proszę pozdrowienia przekazać także Pańskiej żonie.
Z wyrazami ogromnego szacunku,
Olga Tokarczuk
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa 20 sierpnia 1998
Szanowna Pani Olgo,
list Pani otrzymałem dzisiaj i natychmiast spieszę zawiadomić, że będę czekał cierpliwie na rezultat Pani rozmyślań nad Chopinem. Z treści tego, co przeczytałem, widzę jasno, że oścień mego pomysłu głęboko drasnął Pani serce, a to właśnie było moją nadzieją. Życie nie jest niestety tak długie jak się to nam wydaje, ale będę czekał cierpliwie do Pani powrotu z Francji. Mam zresztą jeszcze nieco pracy nad Panem Tadeuszem, którego realizacja czasami wprawia mnie w zdumienie.
Dziwne, ale myślałem, że to się już nigdy nie zdarzy.
Życzę udanej podróży i pozostaję z nadzieją, że będzie Pani rozmyślać o moim projekcie,
serdeczności,
Andrzej Wajda
[Olga Tokarczuk do Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy]
13 kwietnia 1999
Szanowni Państwo,
czuję się naprawdę zawstydzona, że tak długo się nie odzywałam. Ale i mnie po świecie nosiło, a jak tylko wracałam do domu, siedziałam cicho i praktykowałam nic-nie-robienie. Całe to zamieszanie w związku z tym, że zdecydowaliśmy się sami wydać moją książkę i teraz jestem też swoim własnym wydawcą, a takie rozdwojenie niezbyt dobrze robi. We Francji, muszę to z przykrością stwierdzić, niewiele zrobiłam i myślę teraz, że jednak nie odważę się wziąć za Chopina. To dla mnie za trudne. Nie umiem. Zmagałam się z esejem o Lalce Prusa i Paryż na zawsze już będzie mi się kojarzył z wędrówkami Wokulskiego. Literacko czuję się kompletnie wyczerpana po tej ostatniej powieści i chyba długo nic nie napiszę.
Ogromnie dziękuję za zaufanie z Państwa strony. Gorąco pozdrawiam i czekam, jak wszyscy, na Pana Tadeusza. Jeszcze raz proszę o wybaczenie mojego milczenia.
Olga Tokarczuk
[Olga Tokarczuk do Andrzeja Wajdy]
Arenshop 30.10.2004
Drogi i Szanowny Panie,
wielkie dzięki za to krótkie streszczenie „współczesnej Lalki”; przyznam jednak, że mnie nie uwiodło. Mam jakiś wyraźny brak wrażliwości na ten czas – Solidarności, przemiany 89 roku, wielkiej polityki. Zdaje się, że nie tylko ja. Jakby nie było słów i znaków, żeby to opowiedzieć, a każdy, kto próbuje, traci dystans i osuwa się w gazetowość (myślę głównie o próbach literackich, które nieśmiało podejmowali ludzie z mojego pokolenia). Coś z tymi czasami jest nie tak. Albo z nami, że nie potrafimy tego dotknąć.
Jeżdżę ostatnio wiele niemieckimi autostradami, które sprzyjają myśleniu, bo samochód prowadzi się praktycznie sam. Nie daje mi spokoju pomysł na film, którego punkt wyjścia byłby bliski II części Ostatnich historii (to ta moja nowa książka; mam nadzieję, że dostali ją Państwo od Wydawnictwa Literackiego). Mam przejmujące wrażenie, że ta część naszej wspólnej nowej historii nie została wystarczająco opowiedziana. Mam na myśli wędrówkę i przesiedlenie Polaków (i nie tylko) ze Wschodu na Ziemie Zachodnie, na Śląsk i Pomorze, te dramaty, które rozgrywały się po drodze, te zgubione dokumenty, porozrywane więzi rodzinne, nieustającą tęsknotę, nostalgię, szok kulturowy, utratę korzeni, zamianę jednego świata na drugi, nieumiejętność przystosowania się do nowych klimatów i miejsc, i mnóstwo drobnych ludzkich dramatów. Kiedy się pomyśli, że doświadczyło tego kilka milionów ludzi i że ta Opowieść żyje w jakimś sensie w następnych pokoleniach i że nie ma już przecież cenzury, to dlaczego nie powstała żadna epopeja na ten temat? Sami swoi nie wystarczą. To musiałaby być jakaś czuła, wrażliwa opowieść, widziana indywidualnie, wzrokiem jednej osoby. Stamtąd – tutaj.
Mam wrażenie, że wszyscy czekamy na taką opowieść, jest to w końcu część ostatniej historii Polski i początek nowego powojennego porządku. Wie Pan, że bliskie mi są te tematy, często biorę udział w jakichś przygranicznych dyskusjach o tej nowej tożsamości na Dolnym Śląsku. Zresztą, prędzej czy później, na ten temat schodzi każde spotkanie autorskie. Chętnie dowiedziałabym się, co Pan o tym myśli. Dlaczego nie mamy takiej opowieści, takiego filmu? O co chodzi?
Jadąc tym samochodem, już zaczęłam widzieć obrazy: bagaże, pociągi, które jadą w nieznane, zawsze na Zachód, puste, zniszczone miasta, rozpacz z powodu utraty domu, cudze domy, które trzeba oswajać, tajemnice miejsc, których nigdy nie da się przeniknąć, niepojętność nowego świata, akcent nie do ukrycia i wieczne poczucie tymczasowości.
To wcale nie musiałby być film z rozmachem, żaden fresk, żaden epos. A gdyby Pan się tym zajął, od razu temat nabrałby „ogólnonarodowego” znaczenia.
Widzę tutaj, w Niemczech, że Niemcy lepiej sobie z tym radzą. Tu jest cała literatura „wypędzeniowa”, całe półki w księgarniach, cała turystyka. No i mają Grassa z Blaszanym bębenkiem (i film, oczywiście!). Wydaje mi się, że i nam trzeba się będzie za to prędzej czy później zabrać. To już wisi w powietrzu. Ja oczywiście weszłabym w taki projekt z biegu.
Chopin. Przeczytałam już wszystko, co od Pana dostałam i uważam, że ten pomysł jest świetny. Niestety, stanęłam, bo teraz potrzebuję już biblioteki, więc ruszę, gdy w grudniu wrócę do Polski. Należałoby Chopina zbudować od początku, innego niż znamy, i utkać go z drobnych cech, anegdot i idiosynkrazji. Nie wiem dlaczego (widocznie to nasza ostatnia rozmowa w Krakowie) siedzi mi w głowie, że on się bał zostać pogrzebany żywcem – stąd to serce wyjęte, że przez całe życie miał klaustrofobię i obsesję, że się udusi.
Chętnie posłuchałabym też pod tym kątem jego muzyki, ale tutaj nie ma jak, więc po powrocie. Jest w tej muzyce taki element powietrza, przestrzeni, do oddychania. Życzę Państwu zdrowia i wielu twórczych pomysłów. Niestety, pozostaję do grudnia bez internetu, jednak odkrywam ponownie radość z pisania tradycyjnych listów. Pozdrawiam serdecznie
Olga Tokarczuk
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa, końcówka 2004
Droga Pani Olgo,
Nieco się zagubiłem w materiałach o Chopinie wysłanych Pani już wcześniej. Dokładam do kompletu tekst francuski na ten temat. Nie wiem też, czy maska pośmiertna dotarła do Pani. Jest ona w moim przekonaniu czymś niezwykłym i dobrze rozumiem racjonalny zmysł Mickiewicza, że ją ocenzurował. Gdyż ma się nijak do muzyki naszego geniusza.
Ja męczę nadal Katyń, ten temat mnie przerasta, a nie ma dziś dla niego pisarza, który zechciałby do tego po Odojewskim przyłożyć ręki. Postanowiłem więc złożyć samemu z tego co mam scenariusz i wystartować z projektem. W nowym 2005 Roku życzymy wraz z Krystyną wszystkiego co najlepsze.
Andrzej Wajda
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa, 7 kwietnia 2005
Droga Pani Olgo,
Nie mogę się powstrzymać, żeby napisać do Pani w związku z niewielkim tekstem o Tataraku, jaki zamieściła Pani w „Tygodniku Powszechnym”. Dla mnie to opowiadanie to nieustająca udręka, od lat poszukuję sposobu uczynienia z tego tekstu filmu pełnometrażowego, gdyż tylko tak Tatarak zalśniłby na ekranie całym swoim blaskiem. Rzecz jasna są dwie drogi – można dodać jeszcze jedno opowiadanie Iwaszkiewicza, ale nie ma nic do pary. Drugie – to rozwinąć sceny i sytuacje z tego, co jest. Boję się jednak, że Jarosław napisał tyle, ile trzeba. Jakie są Pani myśli na ten temat? Czy mógłbym prosić o słówko, nawet jeśli to będzie potwierdzenie moich przypuszczeń? Jak donoszą, napisała Pani już scenariusz dla Jelinek, co, jak myślę, przybliża mnie do nadziei naszego spotkania. Przeczytałem raz jeszcze Pani opowiadania i jestem pewien, że jest w nich bliski memu sercu duch kobiecości, który umiałbym pokazać na ekranie. Tym bardziej, że kobieta jawi mi się jako bohater naszych czasów. Proszę o mnie czasem pomyśleć. Przesyłam serdeczności, Krystyna pozdrawia.
Andrzej Wajda
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa 29 sierpnia 2007
Droga Pani Olgo,
Decyzja, którą usłyszałem i Pani natychmiastowa reakcja zarówno na Tatarak Iwaszkiewicza, jak i na mój pomysł uzupełniający, wzbudziła moje nadzieje i znów zabiło mocniej serce starego reżysera, że Kino mnie nie opuszcza. Pomyślałem, że warto zapisać w kilku zdaniach opowieść moskiewską sprzed 40 lat dla Pani.
Ekipa filmowa gdzieś na obrzeżach Moskwy robi zdjęcia ze znanym powszechnie aktorem, kochanym przez wszystkich. Te zdjęcia trwają tam już 2-3 dni. Na tyle długo, żeby nasz artysta dostrzegł w tłumie gapiów dziewczynę, stale obecną. Ten dzień jest szczególnie depresyjny dla naszego ulubieńca widowni. Ma jakieś osobiste kłopoty domowe, a może i film już mu się nudzi. Zagaduje do dziewczyny i kryjąc twarz przed przechodniami pozwala się zaprowadzić do jej mieszkania.
Teraz dzielnica. Jest to typowe podmoskiewskie blokowisko z dziesiątkami mrówkowców. Aktor z dziewczyną wchodzą do jej mieszkania, gdzie, pewnie czasowo, mieszka sama… Tu urywa się moja opowieść, gdyż nigdy nie rozmawiałem z tym aktorem, a z relacji reżysera – następnego dnia znalazł go w kompletnej depresji i usłyszał tylko zakończenie.
Nasz bohater, jak w prawdziwej rosyjskiej powieści, znalazł w tej dziewczynie kobietę swego życia. Prawdziwą, szczerą, pozbawioną ekscytacji jego sławą. To nagłe uczucie go zgubiło, gdyż obudziwszy się pierwszy, patrząc z rozczuleniem na ukochaną, postanowił przygotować wspólne śniadanie. Niestety znalazł pustą lodówkę. Wtedy zbiegł na dół, znalazł lokalny sklep gdzieś w pobliżu, ale wracając pomylił kierunek, zawrócił i tu już zgubił się na dobre. Niczego już nie był pewien – piętra, drzwi klatki schodowej, wszystko okazało się identyczne… Na pocieszenie reżysera, że zguba sama się znajdzie, odpowiedział, że ta kobieta nigdy się nie odezwie, gdyż tej nocy wzięła go za kogoś serio, a rano odnalazła faceta, który ucieka od kobiety po zabawieniu się z nią nocą. Nie wróci. To była prawda, ekipa dokończyła zdjęcia i przeniosła się do studia.
Tyle moi rosyjscy przyjaciele. Zmiana z mężczyzny na aktorkę, i to taką jak Janda, to dobry sygnał. Rzecz nabiera dzisiejszości i kopciuszkiem staje się chłopiec. Czy to kinoman? Co go ciągnie do Krystyny? – nie wiem, ale wiem, że to, co Pani napisze, będzie widać na ekranie. Na to daję słowo.
Mam też dobre zakończenie filmu. Janda wraca po tej nocy rankiem do przyczepy na planie filmu. Ekipa przygotowuje tymczasem ciąg dalszy sceny wczorajszej – śmierć Bogusia z Tataraku. Kiedy do reżysera (tej roli nie mam zamiaru oddawać nikomu) dochodzi wiadomość, że Janda czuje się źle – idę do niej. Tu nasza rozmowa jest nieunikniona. Liczę na Panią. Janda mówi, ja słucham.
Dalej cała ostatnia sekwencja Tataraku, aż do sceny nad ciałem martwego Bogusia, ale kiedy zaczną się końcowe napisy znajdziemy się w małym kinie, połowa sali, niektórzy wstają i wychodzą. Widzimy chłopca z nocy, jak stoi pod ścianą tak zapatrzony w ekran, że kierownik kina musi mu zwrócić uwagę – czas otwierać drzwi następnym widzom.
Jak się Pani domyśla, po Katyniu szukam dla siebie jakiegoś utulenia, zagłębienia się we współczesność, zatopienia w bezinteresowności, w żywiole kina. Nie jest łatwo być starym reżyserem, gdyż kino jest z samej natury młode i takie małżeństwo starca nad grobem z dziewczyną wygląda okropnie, a tu jeszcze mają zamiar robić dzieci… To, co napisałem, trąci naturalnym szantażem, ale raz jeszcze wracam do naszej telefonicznej rozmowy. Budzi ona moje wielkie nadzieje i wierzę, że nie zawiedzie mojej intuicji. Proszę przyjąć serdeczności i życzenia sukcesów nowej książki
Andrzej Wajda
[Olga Tokarczuk do Andrzeja Wajdy]
10 września 2007
Drogi i Szanowny Panie,
Naprawdę bardzo się przejęłam tym pomysłem. Uważam, że może to być piękny i mądry film o samotności, zagubieniu w rolach i pragnieniach, które jakoś zawsze idą pod prąd wszystkiemu. Zanim jeszcze przeczytałam i Pański list i scenariusz, widziałam w roli Reżysera właśnie Pana i bardzo się ucieszyłam, że tak Pan już wcześniej postanowił.
Uważam, że dialogi w scenariuszu są bardzo dobre, absolutnie przekonujące. Ale przede wszystkim podobają mi się te dwa plany, które się wzajemnie przenikają i Pan zapewne wie bardzo dobrze, jakie to prawdziwe, właśnie to przenikanie się potocznej rzeczywistości z tą, którą nosi się w głowie. Ci, którzy tworzą, znają to uczucie – wiecznego dopełniania się, nachodzenia na siebie światów, dopowiadania się sensów. Tak właśnie jest, choć zupełnie nie wiem, na jakiej zasadzie to działa.
Od razu, intuicyjnie, po rozmowie z Panem przyszedł mi do głowy mocny obraz – miłości, także tej zmysłowej, fizycznej, beznadziejnej. Namawiałabym Pana, żeby pójść za opowieścią moskiewską w całości, zwłaszcza jeśli wątek erotyczny będzie à rebours, czyli to starsza kobieta z ugruntowaną pozycją spędzi noc ze Studentem. Szkoda byłoby tracić to napięcie w nie do końca psychologicznie umotywowanej fascynacji kinomana. Tatarak jest opowiadaniem o pożądaniu i powinniśmy pozostać temu wierni. Ale też dziś inaczej się mówi o pożądaniu niż w czasach Iwaszkiewicza. Oczywiście trzeba to zrobić z wielkim wyczuciem. Ale myślę, że warto.
Czuję w tym ogromny potencjał, bo to jest rzecz okryta potężnym tabu. W naszej kulturze kobiety po pięćdziesiątce nie mają żadnej seksualności. Mężczyźni, ich równolatkowie, z powodzeniem żenią się powtórnie z młodziutkimi dziewczynami, robią sobie jeszcze dzieci i miewają się dobrze. Kobiety w tym wieku są wystawione poza nawias. A przecież to zupełna bzdura. Zresztą każdy człowiek ma prawo pragnąć w tym świecie, który zbudowany jest głównie z niespełnienia, czy nie mam racji?
Niepokoi mnie jeszcze jedna rzecz – bloki. O ile jest zrozumiałe, że w Moskwie można się zgubić między blokami, czy jest to możliwe na osiedlu w Sandomierzu? Chyba że się coś wymyśli – deszcz, szybki bieg pod parasolem itp. Mam teraz we wrześniu trochę wyjazdów, ale wezmę z sobą scenariusz i obiecuję od razu wziąć się do pracy. Jesienią będę też często w Krakowie, więc możemy się spotykać i dyskutować postępy prac. Z niecierpliwością czekam na Katyń. Pozdrawiam Pana serdecznie i proszę przekazać serdeczności dla pani Krystyny. Z poważaniem
Olga Tokarczuk
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Warszawa 12 września 2007
Droga Pani Olgo,
Pani list okazał się wspaniałym prezentem w przeddzień pierwszego pokazu Katynia, gdyż dał mi nadzieję na następny film. Pani uwagi przyjmuję, gdyż pisze Pani słusznie, że dobieramy się do Tataraku ze wszystkimi konsekwencjami tego arcydzieła literatury. Nie mam żadnych wątpliwości, że trzeba zmierzyć się z najtrudniejszym, proszę dać mi tylko szansę.
Natomiast Pani wątpliwości co do blokowiska zamierzam przełamać. Nie chcę i nie muszę nazywać Sandomierza Miastem nad Wisłą. To pierwsze, a dalej – przecież blokowisko to żywioł, topisz się w wodzie, gnijesz utopiony wśród jednakowych domów, w anonimowym świecie zgotowanym nam przez cywilizację. To idzie dobrze w parze. Najpierw rozpaczliwe poszukiwanie chłopca z blokowiska, a później rozpacz w podwodnej walce z ciałem Bogusia. Nadchodzące dni wymagają ode mnie wiele wysiłku, ale od 22 września osiądę w Krakowie. Raz jeszcze dziękuję i przesyłam serdeczności
Andrzej Wajda
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Kraków 12 października 2007
Droga Pani Olgo,
spotkanie w Wydawnictwie Literackim świetne – i sala, i Pani jako rozmówca bardzo przekonujący. Policzyłem mężczyzn. W tej nabitej do ostatniego miejsca sali nie było nas więcej niż 25 chłopa. To jest temat. Czasem myślę, że wraz z niewolnikami kobiety podgryzły Imperium Rzymskie, z którego my mężczyźni byliśmy tak dumni.
Ale ja, zamiast do interesów jak przystało na filmowca, biorę się do nie swojej roboty! Pani Olgo! Bieguni już żyją własnym życiem, teraz Tatarak oczekuje Pani pióra. Proszę go już nie odkładać, tym bardziej że: życie jest krótkie; wszyscy czekają na film Tatarak; nikt się nie spodziewa takiego Tataraku; nie zajmie to Pani zbyt wiele czasu.
Słowem, dobrze by było to napisać najpóźniej na koniec listopada, a projekt na koniec października, gdyż muszę zakręcić się, żeby dostać jakieś pieniądze na ten film, a to też wymaga czasu. Zdjęcia maj-czerwiec, premiera w kinach wrzesień 2008. W Wałbrzychu premiera światowa ze względu na Panią! Pominę Iwaszkiewicza pogrzebanego w górniczym mundurze, gdyż nigdy tego nie zrozumiem… A więc oczekuję projektu tego, co chce Pani napisać i opowiadania. Proszę pisać nie myśląc o filmie. Jakoś sobie poradzę. Ważne, jak widzi Pani chłopca (rzecz jasna w kontraście do Bogusia z Tataraku) i rolę Krystyny Jandy.
Raz jeszcze dziękuję za wieczór w Krakowie i serdecznie pozdrawiam
Andrzej Wajda
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Kraków 27 stycznia 2008
Droga Pani Olgo,
nieustannie powracam myślami do Tataraku, myślę o uzupełnieniu, które Pani zasugerowałem. Mam obawy, że przekształcenie aktora mężczyzny na kobietę aktorkę tylko pozornie zostaje tym samym, czym było w opowieści moich przyjaciół Moskali. Tam zagubiony sukcesami i łatwym życiem mężczyzna w ponurym blokowisku znajduje swoje szczęście i gubi je za chwilę bezpowrotnie jak w bajce, jak w życiu. U nas Krystyna ma swoje sprawy, nie wiąże z Komornikiem życia, zamiast dramatu rysuje się więc rodzajowy obrazek, nierównoważący Tataraku. To są moje niewesołe wnioski po namyśle. Ale przecież nie mamy obowiązku wiązać się z tą opowieścią, może Iwaszkiewicza można rozwinąć jakoś inaczej. […]
Jest i sprawa delikatnej natury. Krystyna gra w Tataraku postać, kreację filmową; nie wiem, czy zechciałaby – już jako ona sama – wykonywać taki striptiz po swoich ostatnich przejściach osobistych. W każdym wypadku około 15 lutego proszę o szansę na spotkanie, może do tego czasu znajdziemy jakiś pomysł wart rozwinięcia.
Serdecznie pozdrawiam
Andrzej Wajda
[Olga Tokarczuk do Andrzeja Wajdy]
1 lutego 2008
Drogi i Szanowny Panie,
przede wszystkim gratuluję nominacji do Oscara. To dopiero wydarzenie! Bardzo się cieszę tym bardziej, że – jak krążą słuchy – Katyń ma największe szanse. Będę trzymać kciuki.
Prawdę mówiąc, ja też mam i miałam sporo wątpliwości do tego naszego Tataraku. Wydaje mi się, że oryginalny tekst jest tak potężny, że nie ma co już przy nim grzebać i dopisywać. Przyznam też, że pierwsza wersja, którą mi Pan przysłał, nie przekonała mnie. Nie uważam, że zrobiłam coś naprawdę wyjątkowego, ale próbowałam jakoś sensownie połączyć obie płaszczyzny. Wiem – skutek nie jest olśniewający… Może tego nie widać, ale sporo się nad tym moim opowiadankiem napracowałam, chociaż wiem, ze wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Mam męczące przeczucie, że byłby to genialny film, gdyby dobre pióro po prostu dopisało trochę scen i dialogów do tekstu Iwaszkiewicza. Trochę się przestraszyłam Pana ostatnimi uwagami o magiczności. Zupełnie nie rozumiem, o co miałoby wtedy chodzić i co właściwie ma Pan na myśli, mówiąc „magiczny”.
To, że na jakiś czas odsuwa Pan prace nad Tatarakiem, przyjęłam właściwie z ulgą, bo – zdaje się – nie mam talentów filmowych i dramaturgicznych, ciągnięcie zaś prac nad tym tekstem stawało się dla mnie coraz trudniejsze. Poza tym, rzeczywiście, Pani Krystyna Janda pewnie potrzebuje teraz odpoczynku od ryzykownych ról. Wiem, że prosił Pan też inne osoby o pomoc w rozbudowaniu Tataraku, więc mam nadzieję, że prace będą posuwały się do przodu i w dobrym kierunku. […] Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam i życzę największych sukcesów
Olga Tokarczuk
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Droga Pani Olgo,
Proszę wybaczyć długie milczenie, ale realizacja filmu całkowicie pochłonęła mój czas. Film Tatarak już gotowy. Właśnie kończę ostatnie prace montażowe. Stało się też coś, czego nie doświadczyłem nigdy w moim długim życiu filmowym. Najpierw mój lekarz, prof. Andrzej Szczeklik, zwrócił moją uwagę na krótkie opowiadanie Máraia Nagłe wezwanie, idealnie rozwijające nasz pomysł choroby Marty. A następnie Krystyna Janda napisała dla mnie dziennik choroby i śmierci Edwarda Kłosińskiego, który zdecydowała się wyznać do kamery filmu Tatarak. Tym sposobem otrzymałem brakujący mi materiał do filmu kinowego. Tym monologiem połączyła Krystyna postać pani Marty z aktorką Jandą grającą w moim filmie. Miałem już różne zdarzenia w życiu, ale nigdy dotąd życie tak jawnie nie spotkało się z ekranem, jak to ma miejsce w Tataraku, przy czym nie naruszyłem w niczym Iwaszkiewicza.
Nie mogłem nie wyjść naprzeciw temu, co wyszło na moje spotkanie niespodzianie. Myślę, że postępując w ten sposób potwierdziłem gotowość do robienia filmu w moim wieku. Chciałbym, aby Pani spojrzała na to równie wyrozumiałym okiem i obejrzawszy nasz film pozwoliła umieścić w napisach swoje nazwisko, jako autora scenariusza wraz ze mną. Proszę potraktować to jako pierwsze spotkanie z filmem w takim charakterze, a ja nie tracę nadziei, że uda nam się razem zrobić jakiś piękny film w niedalekiej przyszłości.
Z wyrazami przyjaźni pozostaję
Andrzej Wajda
[Olga Tokarczuk do Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy]
Drodzy Państwo,
już bardzo dawno nie widzieliśmy się i tylko ze słyszenia – i to w bardzo ogólnej formie – znam dalsze dzieje filmu. Czy zdjęcia już ukończone? Czy wszystko się udało? Jak nastrój pana Andrzeja – czy zadowolony, spełniony? I w którym kierunku poszedł scenariusz? Mam nadzieję, że zadając te pytania nie wydam się Państwu wścibska, ale czuję, iż także część mojego serca została przy Pani Marcie i Tataraku. Cieszę się, że wszystko poszło tak szybko, to dla mnie znaczy, że przypłynęło jednak dużo dobrej energii do tego filmu.
Pozdrawiam oboje Państwo bardzo gorąco
Olga Tokarczuk
[Andrzej Wajda do Olgi Tokarczuk]
Droga Pani Olgo,
to bardzo piękna chwila dla mnie i Krystyny, kiedy widzieliśmy tryumfalne zwycięstwo Pani Biegunów. Raz jeszcze proszę przyjąć nasze wyrazy przyjaźni.
Tatarak już gotowy, w tym sensie, że można go obejrzeć w całości, choć prace techniczne potrwają pewnie jeszcze do końca roku. Ponieważ redagujemy napisy czołowe filmu, chciałbym wiedzieć, czy i jak mogę użyć Pani nazwiska. Stąd pytanie, czy będąc w Warszawie nie znalazłaby Pani półtorej godziny, aby obejrzeć Tatarak i podjąć decyzję, którą według Pani życzenia zrealizujemy w napisach naszego filmu. Jestem też ogromnie ciekaw, jak odbierze Pani ten utwór, powstały z przypadku przekraczającego wszystko, co zdarzyło mi się w moim długim życiu.
Z serdecznościami, raz jeszcze gratulując NIKE
Andrzej Wajda
***
Właścicielem materiałów jest Archiwum Andrzeja Wajdy – Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha . Redaktor listów, prof. Tadeusz Lubelski, dziękuję pani Monice Lang, Agnieszce Morstin i panu Mateuszowi Matysiakowi za pomoc w przygotowaniu tekstu.
Korespondencja Andrzeja Wajdy i Olgi Tokarczuk opublikowana była pierwotnie na stronie internetowej Zeszytów Literackich.